Stół toaletowy mojej matki był z perspektywy czasu prawdopodobnie wielkim punktem sprzedaży domu, w którym opuściła Nowy Jork. Mogę sobie wyobrazić, że jej oczy biorą lustrzaną powierzchnię wbudowanego kawałka, przypominającą domek dla lalek, a amortyzujące siedzenie pozostawia tylko najdelikatniejsze wgłębienia w ciasnym granatowym dywanie. Miał trzy szuflady i szafkę po lewej stronie oraz szerokie lustro, które gładko łączyło się ze szczytem toaletki, odbijając w nieskończoność słoiki, kubki i pojemniki, które zamieszkiwały tam. Nie chciała opuścić Nowego Jorku w pierwszej miejsce. Zdecydowanie nie chciała odejść z pracy w dziale rozwoju produktu w Revlon, pracy, która zanurzyła ją w biznesie piękna, produktów, tajemniczych zapachów i mikstur, które przyniosła do domu, aby się wykąpać, wypróbować i złożyć raport na ten temat. . Ale jej mąż, mój ojciec, był zdecydowany, aby ich dzieci wychowywały się na przedmieściach, gdzie mogły bawić się w dowolnym miejscu, wylewając się z podwórek i leśnych szlaków, by zdobyć całą ulicę na rolkach i igrzyskach. Więc się przeprowadzili. Schowała swoją karierę jak poza sezonem, zrzuciła narzędzia swojej ambicji do lustrzanej próżności, nauczyła się jeździć na drążku i stała się podmiejską mamą. Jako dziecko spędziłem wiele godzin szuflady toaletki, zbierając fiolki i garnki, odkręcając pokrywki, ostrożnie wtykając końcówki ołówków. Były tam okopcone małe ciastka z tuszem do rzęs, tubki brzoskwiniowego goopa z francuskimi imionami, blade plastikowe pudełka, w których spoczywały rzęsy sztucznych rzęs. Podobnie jak wiele małych dzieci, uwielbiałem patrzeć, jak moja mama przygotowuje się na noce, siedząc na dywanie i obserwując, jak patrzy uważnie w lustro, klepiąc kremy i proszki, pochylając się w pobliżu, by zerwać z zabłąkanych włosów na czole, osuszając jej jasność. - sznurkowa szminka, a następnie zatrzaskiwanie zamykają rurkę, co oznacza, że ​​wykonano jej pracę. Zauważyłem moją uwagę, prawdopodobnie było to dla niej zaskoczeniem, że gdy osiągnąłem wiek, w którym makijaż byłby odpowiedni do noszenia, nie miałem wielkiego zainteresowania. . Kilka przedmiotów weszło oczywiście do mojej sypialni - słoik z terakoty z proszku ziemi z Indii, który dostałem podczas świątecznej wymiany, "mokry" kredkowy eyeliner, który przyjaciel ośmielił się wyskoczyć z apteki, tubka z zielonkawą szminką, która zmieniła szalejącą magenta na moich ustach - ale fakt, że sama siedzę przy tej lustrzanej próżności, żeby posprzątać te wszystkie rzeczy, nie była priorytetem. Po tym, jak umarł mój kochający przedmieścia ojciec, moja matka natychmiast się wycofała do Nowego Jorku, załatwiając bloki z Bloomingdale's i traktując mnie każdego dnia jako wyzwanie, które przeciągnęło się przez moje nastoletnie i preteen lata. Chciała, bym był ładniejszy, chudszy, bardziej towarzyski, lepiej dopasowany; prawie na każdym kroku ją rozczarowywałem. Pomadka w kształcie nastroju spotkała się z grymasem - "Jest tak ciemno!" - a eyeliner, który nakładałem ciężkimi kawałkami pod oczami, był "tandetny". Ale chodzenie z moją mięsistą, pozbawioną ozdób twarzą nie było ani dobre, . Ciągle komentowała dziewczyny w moim wieku, które wyglądały znacznie lepiej niż ja, podkreślając jej podziw jako okazję. Ale wyniośle odmówiłem jej ofert wycieczek do lady do makijażu, a kiedy opuściła na łóżku laki do prezentu z zakupem Lancome i lakiery do paznokci, przekazałem je starszym kobietom, z którymi się zgłosiłem. Wysoka szkoła, college, para lat później wszystko minęło, wszystko bez makijażu. Nie żyłam z moją matką, ale pod jej nieobecność w jakiś sposób przyciągałam kobiety, które zajęły jej miejsce, próbując sprawić, że będę ładniejsza, chudsza i lepiej dopasowana. Przebojowy szef zawstydził mnie moim pierwszym woskiem do brwi; koleżanka z magazynu dla nastolatków przedstawiła mi szampon, który wyluzował to, co nazwała moimi włosami "roller-coaster". I pewnego dnia - nie każdego dnia, ale moich 25 urodzin - pozwoliłem mojej matce zabrać mnie na zakupy makijażu. Byłem w domu z Kalifornii na Święto Dziękczynienia, w ferworze nowego związku i czując się radośnie, chuligalnie pobłażliwie. Poszliśmy do Barneya i kręciliśmy się po ladzie Stili, podziwiając srebrne kartonowe opakowania i zgadując hollywoodzkie imiona każdej szminki. Zostawiłem cień do powiek, wkładkę, szminkę i jedną bardzo szczęśliwą matkę; kiedy jedliśmy lunch, zachwycała się tym, jak bardzo dorosłem, jaka była z tego dumna. Wyglądało to tak, jakby przełącznik obrócił się w nas obu. Kiedy podarowała mi swój najnowszy upominek z Lancome, zabrałam go ze sobą do Kalifornii. Po tym, wizyty u mojej matki zawsze obejmowały kosmetyki. Przed ślubem otrzymaliśmy make-by-side'owe ulepszenia i pojechaliśmy do Bloomingdales, aby sprzedać im piękną skórę; zarezerwowała nam tandemowe zabiegi na twarz w Bliss i manicure na drugim piętrze na Lexington Avenue, gdzie wszyscy wydawali się chichoczącymi oparami acetonu. Wcisnęła mi w ręce garnki cieni do powiek, jakby były biletami do metra - "Dziewczyna namówiła mnie do tego koloru, ale nie sądzę, żeby to było pochlebne" - i oszczędzaj na próbę kremy i balsamy na moje wizyty, więc nie zrobiłem tego ". Trzeba przynieść własne. W moim własnym domu, bez mojego własnego toaletowego stołu, magazyny w mojej łazience powoli przejmowały się butelkami, rurami i puszkami. Ta sama przyjemność, którą odkryłem jako dziecko zajmujące się zawartością toalet toaletowych, które znalazłem w prawie comiesięcznych wycieczkach do Sephora. Moja matka mieszka teraz w domu pomocy, dawniej wielkiej szkole dziewcząt, w której salach mieszkają tasujący spacerowicze i Skrzypiące się wózki inwalidzkie. Mój brat i ja przeprowadziliśmy ją tam, gdy jej demencja uniemożliwiła jej samotne życie w Nowym Jorku, kiedy było zbyt dużo przepełnionych wanien i zdezorientowana 3a.m. wycieczki do holu budynku. Sprzątając jej mieszkanie kilka października temu, znalazłem torebkę wepchniętą głęboko w szafę, wypełnioną zapieczętowanymi plastikowymi kolekcjami upominków z zakupami, niemal identycznymi kwintetami tuszu do rzęs i środkiem do usuwania makijażu i co nieuchronnie byłoby matową szminką, która dobrze wyglądała na nikim . Na jednej paczce moje imię zostało zapisane w jej teraz trzęsącej się dłoni, skośnych wielkich liter w Sharpie. Umieściłem go w stosie rzeczy, by go przynieść do domu, i włożyłem pozostałych w stos, aby go oddać. W jej apteczce były trzy maleńkie samplery z Chanel no. 5, butelki, które były wielkości jak lalki, w różnym stopniu wyczerpania. Te też wróciły ze mną do domu. Tak, jestem, mam więcej makijażu niż kiedykolwiek, chyba że nagle wezwę do służby jako lokalna kotwica wiadomości. Symbolika jest zawstydzająco oczywista, mój związek z kwitnieniem makijażu, gdy moja matka schodzi coraz dalej na dalszy plan mojego życia. Zanikające krople Chanel nr. 5 w tych małych butelkach wydawałoby się najbardziej przygnębiające stereotypy matka-córka, gdybym ich nie obejmował. Czy można przekazać dzieciom więcej szlachetnych rzeczy niż pragnienie rozprzestrzeniania się chemikaliów na ich twarzach? Tak. Ale nie przeszkadza mi to. Te dni, moja mama trzyma w ciemnej nylonowej torbie miniumum zapasów, które nieustannie przenosi z przedziału w swoim bucie do rąk, chciwie sprawdzając, czy jego zawartość nie zboczyła. Szczotka do włosów, szklanki, szminka z jasnokremowego koralu: wszystko zawsze tam jest. Podczas mojej ostatniej wizyty zjedliśmy lunch i rozmawialiśmy, a mój syn pokazał jej zdjęcia na moim telefonie - naszego psa, naszego domu, kuzynów i przyjaciół. Kiedy rozmawiali, wyciągnąłem szminkę i zastosowałem ją niemal z roztargnieniem. Kiedy zamknąłem walizkę tym wiecznie satysfakcjonującym przystawką, spojrzała w górę. "Co to jest? Czy to moje? - zapytała. Był to pyszny różowy kolor, odcień, którego nigdy nie nosiła. Ale pochyliłem się i wrzuciłem ją do jej ręki. "Oczywiście", powiedziałem. "To jest twoje."



♦ Challenge: Maluję moją mamę na Dzień Matki! ???? ♦ Agnieszka Grzelak Beauty (Może 2024).